Mieszkanie, nowy samochód, wycieczki, telewizory… Wszystko to kupujemy na kredyt. Polacy spłacają już około 140 mld zł kredytów konsumpcyjnych. Banki chętnie udzielają kredyty, a my chętnie je zaciągamy. Problem w tym, że te kredyty trzeba będzie spłacić, a obecnie już 1,7 mln naszych rodaków ma problemy ze spłatą kredytów.
W życiu każdego z nas zdarzają się zdarzenia losowe, które trzeba brać pod uwagę. Oczywiście trudno przewidzieć powódź, chorobę czy utratę pracy. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że nawet mimo takich wydarzeń ratę trzeba zapłacić. A co się dzieje, gdy nie spłacamy kredytu?
Kiedy opóźnimy się z ratą więcej niż 5 dni, bank uruchamia proces monitoringu. Dzwoni do nas lekko opryskliwy pracownik banku i pyta, dlaczego nie zapłaciliśmy raty. Podczas rozmowy żąda od nas deklaracji spłaty kredytu w podanym przez siebie terminie (najczęściej do jutra). Jeśli nie dotrzymamy deklaracji, to telefony staną się coraz częstsze i bardziej natarczywe. Niewykluczone, że bank będzie też dzwonił do pracy.
Jeśli nie spłacimy drugiej raty, to bank uruchomi proces windykacji telefonicznej. Telefony z banku staną się dla nas dużym utrudnieniem. Tym razem będą dzwonić doświadczeni windykatorzy telefoniczni, którzy niejeden dług już ściągnęli. Podczas rozmów mogą pojawić się krzyki i groźby wypowiedzenia umowy. Telefony będą wykonywane już nie tylko do nas i do naszej pracy, ale też do rodziny i sąsiadów. W między czasie bank będzie przysyłał nam też płatne monity z wezwaniem do zapłaty.
Powyżej 60 dni zaległości zaczyna się już windykacja terenowa. Do naszego domu i pracy będzie przyjeżdżał windykator terenowy, który będzie starał się za wszelką cenę wymusić na nas spłatę długu. Osoba ta na pewno będzie starała się narobić nam wstydu w pracy i wśród sąsiadów. Przez cały czas będziemy też otrzymywać monity.
Kiedy nasza zaległość przekroczy już pół roku, bank będzie miał prawo wypowiedzieć nam umowę kredytową. W takim przypadku będziemy zobowiązani do spłaty całego kredytu jednorazowo. Przez cały czas będziemy też dręczeni wizytami i monitami, za które oczywiście słono zapłacimy.
Jeśli wciąż nie będziemy spłacać, to rozpocznie się proces egzekucji. Bank będzie starał się wyegzekwować spłatę długu za pośrednictwem sądu i komornika. W każdej chwili także, jeśli bank uzna, że nie uda mu się ściągnąć długu, to za ułamek wartości sprzedaje dług wyspecjalizowanej firmie windykacyjnej.
Jak widać powstanie zadłużenia w banku nie jest dla dłużnika przyjemne. Zostaje on wtedy obciążony dodatkowymi odsetkami karnymi, kosztami windykacyjnymi i opłatami sądowymi, a opóźnienie w spłacie rat powoduje wykluczenie z życia finansowego na przynajmniej 5 lat. Do tego trzeba dodać jeszcze masę nerwów i wstydu.
Jak ustrzec się takich sytuacji? Wystarczy nie brać kredytów. Oszczędzajmy, zamiast prowadzić rozrzutny tryb życia. Co miesiąc odkładajmy choć niewielkie kwoty, a oszczędności pomnażajmy inwestując. Tym sposobem zabezpieczymy się finansowo i na wczasy wyjedziemy w przyszłym roku. Za swoje pieniądze.
P.S. Sorry że ostatnio nie pisałem, ale jestem zawalony pracą.
21 komentarzy:
Dobry wpis !
Daje do myslenia.
Ciekawy wpis. Nieźle motywuje od oszczędzania.
Niestety popełniłeś mały błąd. Kwota "140 mln zł" wydaja mi się strasznie mała (7 zł na pracującego Polaka?). Chyba miało być "140 mld zł".
Faktycznie powinno być 140 mld zł. Pomyliłem się, bo chyba sam nie wierzyłem, że Polacy są tak bardzo zadłużeni :)
O ile powódź na niektórych terenach faktycznie trudno sobie wyobrazić, o tyle choroba czy utrata pracy to raczej "stały fragment gry" ;) Takie zdarzenia trzeba zawsze brać pod uwagę i być przygotowanym np. trzymając 3-miesięczną rezerwę na spłatę w bezpiecznych, dość płynnych aktywach.
A ja mam pytanie o ten fragment:
"Telefony będą wykonywane już nie tylko do nas i do naszej pracy, ale też do rodziny i sąsiadów.".
Pomijając zasadność tych telefonów (że niby sąsiad zacznie za mnie kredyt spłacać?) to niby skąd będą mieli numery telefonów (i jakim prawem mają 'dręczyć' sąsiadów - co to ma być, odpowiedzialność zbiorowa za wszystkich w promienu 100 metrów?)
Wiadomo, że jest to nieetyczne i na granicy prawa. Banki i firmy windykacyjne stosują takie praktyki, żeby za wszelką cenę ściągnąć dług. W tym celu tworzone są nawet specjalne stanowiska pracy. Osoby te zajmują się tylko pozyskiwaniem numerów telefonów do dłużników, ich miejsca zatrudnienia, rodziny, sąsiadów etc.
Bardzo dobry wpis, który na pewno uświadomi tych, którzy nie liczą się z możliwością utraty pracy, czy wystąpienia innych zdarzeń losowych. Czasem jednak trzeba zaciągnąć kredyt, warto wtedy moim zdaniem, maksymalną możliwa do udźwignięcia przez nas ratę podzielić na trzy części i wtedy zaciągnąć kredyt którego rata będzie wynosić 2/3 naszych możliwości,a 1/3 odkładać na fundusz rezerwowy, który w razie problemów wspomoże nas przez jakiś czas, co może uchronić nas przed tymi problemami.
Pozdrawiam.
Krzysztof Nyrek
www.krzysztofnyrek.pl
Dzięki :) Muszę przyznać, że podałeś całkiem dobry pomysł na zabezpieczenia się przed zdarzeniami losowymi. Polecam Twój pomysł każdemu kredytobiorcy. Pozdrawiam.
Jak zwykle świetny i motywujący wpis. Kredyt konsumpcyjny to ogromne ciśnienie i oddech banku na naszych plecach.
Sam, co prawda zamierzam zaciągnąć kredyt studencki - lecz nie w celach konsumpcyjnych. Nic z tych rzeczy. Mam się z czego utrzymać, mam zabezpieczenie. Chcę wziąć ten kredyt wyłącznie w celach oszczędnościowo-inwestycyjnych :) Przy pomocy takiego lewara chcę po czterech latach odkładnia oszczędności wystartować po studiach z daną konkretną kwotą z odsetek.
Pozdrawiam i życzę sukcesów!
Dzięki :) Kredyt studencki to tzw. dobry dług. Na podstawie takiego dobrego długu można zyskać i wierzę, że Tobie się to uda. Powodzenia :)
Niektóre banki zaczynają monitoring już od 3dni przed terminem płatności, przypominając o zbliżającej się wpłacie (np. Dombank - jeśli klient sobie zażyczył. Z reguły klienci zapominają, że mają taką usługę i krzyku jest co nie miara). Niektóre też już od 2dpd (dzień opóźnienia w racie), np. informacją sms. Typowy monitoring - 5/6dpd (czyli sprawa wchodzi do Departamentu Windykacji). W miarę późniejszych dni opóźnienia sprawę przejmują kolejne zespoły.
Chciałabym naprostować jednak wpis (będę kolejno cytować):
"Dzwoni do nas lekko opryskliwy pracownik banku i pyta, dlaczego nie zapłaciliśmy raty"
Etap początkowy jest bardzo łagodny, pracownik jest 'cacy', milusi itp najczęściej - oczywiście jeśli trafi się na klienta, który od razu krzyczy, to nie ma co liczyć na przychylność pracownika. Zdarzają się wypadki, że pracownicy nie są mili, ale to już kwestia supervisora, który nie nadąża z coachingiem / odsłuchami i nie naprostuje zawczasu niepokornych.
"Podczas rozmowy żąda od nas deklaracji spłaty kredytu w podanym przez siebie terminie (najczęściej do jutra)." A to rzeczywiście zależy od firmy, która dzwoni. Deklaracja może i jest często, ale coraz częściej jest to po prostu informacja, że nie ma wpłaty i bank oczekuje jej do danego dnia.
"Jeśli nie dotrzymamy deklaracji, to telefony staną się coraz częstsze i bardziej natarczywe."
Jeśli oczekiwanie banku co do terminu zostanie złamane, zaczynają się dalsze konsekwencje (od monitów po dalszy etap sprawy, aż do BIKu i windykacji terenowej).
"Jeśli nie spłacimy drugiej raty, to bank uruchomi proces windykacji telefonicznej"
Niestety, windykacja zaczyna dzwonić już najczęściej od 15-20 dnia po terminie płatności. Nie ma zmiłuj.
"Telefony z banku staną się dla nas dużym utrudnieniem."
Co do telefonów - banki życzą sobie od pracowników kontaktu z dłużnikiem minimum raz na 3 godziny, liczą się w tym też telefony do pracy (już od 5dpd!). Po prostu bank szuka kontaktu ze swoim klientem ;)
cd.
"Tym razem będą dzwonić doświadczeni windykatorzy telefoniczni, którzy niejeden dług już ściągnęli."
Niestety tutaj muszę się nie zgodzić. Kto zetknął się jako pracownik z windykacją widzi, w jakim tragicznym stanie ona jest. Zatrudniani są różni ludzie (można sprawdzić wymagania w ofertach pracy), często po mniejszych firemkach wątpliwej jakości. A przyjmowani są też rzutami i nie ma różnicy, czy trafi się na monitoring czy windykację - pracownik sam sobie wybiera aplikując odpowiednio. Z doświadczenia wiem, że pracownicy monitoringu to osoby, które wróciły z windykacji, bądź nie zamierzają nawet tam się przenosić w ramach działu - za dużo wymagają krzyku w rozmowach (tak, tak :).
Co do komentarza:
"Pomijając zasadność tych telefonów (że niby sąsiad zacznie za mnie kredyt spłacać?) to niby skąd będą mieli numery telefonów (i jakim prawem mają 'dręczyć' sąsiadów - co to ma być, odpowiedzialność zbiorowa za wszystkich w promienu 100 metrów?)
Nikt nikogo nie dręczy, jest 1 telefon z prośbą o przekazanie numeru telefonu. Prawa nikt nie łamie, bo rozmowy prowadzone są neutralnie, danych się nie udziela. Sąsiad niczego nie spłaci, bo rozmawia się tylko z kredytobiorcą. Skąd telefony? Jak w odpowiedzi wcześniej - jest zespół szukaczy (swoją drogą, bardzo szybko rozwinęła się ta gałąź na przestrzeni dosłownie miesięcy), który wyszukuje telefony wg danych podanych w umowie.Chciałabym dodać, że w umowie klient zobowiązał się uaktualniać dane teleadresowe, żeby bank mógł na bieżąco monitorować spłatę kredytu i odpowiednio wcześniej poinformować o niedopłacie/zaległej racie, coby klient mógł uniknąć windykacji. Ale umowa swoje, życie swoje, i tak powstał nam w windykacji zespół "poszukiwaczy" :)
Przypominam jednak na koniec, że "zakichanym" obowiązkiem każdego pożyczkobiorcy jest spłacać zaległości, bo do tego się zobowiązał prawnie. I nie ma od tego odstępstwa, chyba, że został podpisany aneks do umowy. Powtarzam, nie ma, więc nie ma co liczyć, że błaganiami, krzykiem, poniżaniem się, uśmiercaniem babci i córki cokolwiek się wskóra. Co z tego, że pracownik nie dodzwoni się kiedy dłużnik unika kontaktu - procedura się nie zmienia, dni zaległości się naliczają, zegar tyka. A szkoda na coś, czego konsekwencje są wiadome od początku stresu, godności no i zdolności kredytowej. I życia.
Co do powodzi - częste były niedawno sytuacje, kiedy klient tłumaczył się powodzią (np. wczorajszą). Ale miał zaległość 90-dniową, która pojawiła się długo przed katastrofą! No i jak się nie uśmiechnąć - kombinuje jak może... :)
Ale zapomniałam dodać - wpis ciekawy. Dla "zwyczajenego" człowieka nawet dobrze ukazujący działanie windykacji, odsłaniający tajniki procedur :)
Co do moich komentarzy odnośnie dalszych etapów - nie rozpisuję się, bo ogólnie dobrze ujęte.
Tylko szkoda tych ludzi, którzy dostają ostateczne wezwanie do zapłaty i są w szoku. Bo póki były telefony i monity to sprawę się bagatelizowało, każdy myślał, że jakoś samo się ułoży...
@ Marta
Dzięki za komentarz. Widzę, że znasz się na rzeczy. Ciekawie omówiłaś szczegółowo proces telefoniczny. Wg mnie czytelników bardziej zaciekawiłby proces egzekucji lub co najmniej terenowy. Tam naprawdę rozgrywają się ludzkie tragedie. Dłużnicy są już w tak trudnej sytuacji, że aż ciężko w to uwierzyć. Wiem, co mówię, bo kiedyś miałem z tą branżą wiele wspólnego. Marta, potwierdzisz?
O egzekucji w praktyce nie wiem zbyt wiele. Okres terenowej to czas telefonów załamanych ludzi do działu windykacji, błagających żeby 2 zaległe raty rozłożyć znowu na raty. Po prawie 2 m-cach codziennych telefonów niektórzy nie potrafią zrozumieć, że czas "pogadanek" się skończył i na tym etapie pozostaje im tylko spłacać dług, a jeśli chcą z kimś porozmawiać - to tylko terenowy. Tych z kolei jest ciągle zbyt mało (nie zazdroszczę gościom) i niektóre umowy dosłownie leżą tygodniami nietykane.
Kiedyś znajoma była terenowym, zrezygnowała bo miała dość oglądać nędzy, scen krzyku i rozpaczy - bo ludzie nie mieli już nawet siły na agresję tak byli załamani, wpadali w apatię.
No i nie dziwię się, że chcą z powrotem podroczyć się telefonicznie, bo przynajmniej ktoś ich wysłuchiwał, teraz - wpłata, jak nie to po umowie i za ciosem do egzekucji, bo czas na "dogadanie się" dawno minął.
Swoją drogą trzeba być na prawdę zdolnym, żeby doprowadzić do egzekucji, bo jest masa czasu do naprawy sytuacji. Tylko trudniej przestawić się na inny tok myślenia - spłata długu przede wszystkim, życie na poziomie zerowym.
Kiedyś podczas rozmowy kobieta (odebrała telefon jak była w sklepie) wmawiała mi zapłakanym głosem, że nie ma nawet na chleb ani na leki dla dziecka. Ja zaczęłam coś do niej mówić, a ona do ekspedientki całkiem normalnym już głosem: "Jeszcze 2 czekolady i paczkę papierosów". I za chwilę znowu zapłakana zaczęła się wyżalać. Ehh...
@ Marta
Nic dodać nic ująć. No to ja jeszcze napiszę o egzekucji. Na tym etapie umowa kredytowa jest już wypowiedziana i klient jest zobowiązany do natychmiastowej spłaty całości kredytu. Dług w dużej części składa się już z odsetek i kosztów windykacyjnych, które są spłacane w pierwszej kolejności. W związku z tym dług jest dużo większy niż zaciągnięty kredyt i bardzo ciężko jest go spłacić, bo nawet spłacając jednorazowo połowę długu, często nie spłacimy nawet grosza kapitału.
A jaka jest sytuacja dłużników? Tak naprawdę ciężko znaleźć odpowiednie słowa. Rozgrywają się tu prawdziwe ludzkie tragedie, które większość z nas zna tylko z filmów. Dłużnicy są w tak ciężkiej sytuacji, że godzą się ze swoim losem. 99 % czeka pokornie na egzekucję komorniczą, która będzie im zabierać nawet połowę dochodu aż do całkowitej spłaty długu. Gorzej jest jeszcze, gdy dłużnik posiada jakiś majątek. Standardem jest licytacja samochodu po cenie sporo niższej niż prawdziwa wartość rynkowa.
Dłużnicy, którzy są na tym etapie zdeterminowani do spłaty kredytu to rzadkość. Ze swojej praktyki znam jednak przypadki osób, które mimo wszystko wpłacają dodatkowo drobne kwoty, bo na przykład postanowiły sobie wyjście na prostą i spłatę długów do końca swojego życia.
Mogę dać przykład jednego z dłużników, który tak bardzo chciał się wyzbyć długów, że zatrudnił się na drugi etap i po pracy zbierał jeszcze puszki.
Opowieści o dłużnikach znam jednak tylko z opowieści kolegów z pracy. Więcej na pewno będą w stanie powiedzieć osoby, które były "na adresie" i widziały to na własne oczy.
Marta, czy ze swojej praktyki telefonicznej przypominasz sobie jeszcze jakieś "ciekawe" przypadki dłużników?
Najbardziej wśród wszystkich przypadków zapamiętałam:
1. Babcię, która przez gangrenę musiała amputować stopę. Żeby wpłacić ratę, trzeba by pójść na pocztę, a że była bez stopy, to musiałaby kicać (nie kuśtykać). A kicać to ona nie będzie i koniec. A kobieta była tak przemiła i rozbrajająca, że nawet jak czasem puściły nerwy i się na nią nakrzyczało, to dzwoniła potem i przepraszała, że kogokolwiek zdenerwowała, i zaczynała opowiadać, że mimo amputacji to ona ciągle stopę czuje, dlatego to kicanie jej nie odpowiada - bo ma wrażenie, że może chodzić normalnie.
2. Dziadek, który miał wycinaną krtań. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
- Wpłacił pan ratę?
- Hrhhhhrk!
- Znaczy nie wpłacił pan?
- Hrrrr!
I facet nawet nie chciał dać nikogo innego do telefonu, żeby porozmawiał o jego finansach, więc ustaliliśmy przy następnych rozmowach kod - jedno charknięcie znaczy tak, kilka krótkich to nie.
3. Dzwoni dłużnik, prosi o połączenie z osobą, która wczoraj do niego telefonowała. Nie podał danych, nie wiadomo na jakim etapie jest umowa, gdzie przełączyć - nic. Koleżanka, która odebrała mówi:
- Nie przełączę pana, bo nie wiem kto dzwonił ani gdzie jest pana sprawa.
- To przejdź się pani po koleżankach, popytaj kto to był.
- Proszę pana, tu pracuje 250 osób!
- Nie chce ci się, księżniczka pierdolona...
4. Telefon przychodzący do biura:
- Dzień dobry, dzwonię, bo dostałam monolit...
5. Analogicznie:
- Witam, czy to dział windy... windywifi... windyfikacji?
tak na prawdę nie ma tutaj napisane co się dzieje dalej - to znaczy w sytuacji kiedy ktoś NA PRAWDĘ nie ma z czego dalej spłacać. Jeśli przeczyta się to uważnie - to taka sytuacja wogóle nie jest brana po duwagę. No więc panowie kochani - co dalej ? załóżcie że ktoś nie ma z czeog nie spłaci wogóle tego kredytu. więzienie ?
@ Anonimowy
Ostatni etap to egzekucja komornicza.
Jeśli dłużnik nie ma ŻADNEGO źródła dochodu ani ŻADNEGO majątku, to egzekucję uznaje się jako nieskuteczną.
Do więzienia się nie idzie. Jedynym długiem, za który w Polsce można pójść do więzienia, są alimenty.
"Jeśli dłużnik nie ma ŻADNEGO źródła dochodu ani ŻADNEGO majątku, to egzekucję uznaje się jako nieskuteczną."
I co w przypadku jeśli egzekucję uzna się jako nieskuteczną, dług przechodzi na rodzinę? Dzieci albo rodziców?
@Anonimowy
komornik zaprzestaje daleszej egzekucji. Jendakze moze wznowic ja w kazedj chwili na wniosek wierzyciela (gdyz sadowy tytul egzekucyjny jako taki sie nie przedawnia) lub gdy naplyna informacje ze dluznik ma jakis majatek.
Zapraszam do komentowania i dyskusji.
Nie akceptuję wulgaryzmów i komentarzy niedotyczących wpisu, a także z rażącymi błędami ortograficznymi. Takie komentarze i typowy spam z podpisem typu: "Kredyt dla każdego" będą usuwane. Reklamy można kupić przez AdWords lub AdTaily.
Masz jakieś pytanie/sugestię niezwiązaną z postem? Napisz na adres mailowy.