Blask srebra
ostatnimi czasy przygasł i nie pojawia się już tak często w mediach jak złoto.
Nie oznacza to jednak, że należy je spisać na straty i całkowicie zapomnieć. Obecne ceny uważam za
atrakcyjne i zdecydowanie łatwiej jest kupić/sprzedać srebro w celach
inwestycyjnych niż złoto, szczególnie, jeżeli dysponujemy mniejszym portfelem
(dla przykładu mniej niż 10 000 złotych).
W zasadzie
mógłbym powiedzieć, że w celach inwestycyjnych najlepiej jest kupować tylko
monety bulionowe. Kupowanie jakichkolwiek numizmatów nie ma większego sensu, bo
oprócz ceny srebra płacimy za eteryczną wartość kolekcjonerską, którą bardzo
trudno jest wycenić, a dla laika jest to praktycznie niemożliwe. No chyba, że
mamy czas i chęci podszkolić się w rynku numizmatycznym.
Dlatego chciałbym
wam przedstawić historię srebrnej sztabki, która przewija się, co chwila w informacjach
handlowych przesyłanych mi przez pewnego znaczącego gracza na naszym małym
polskim rynku numizmatów, pokazującą jak rozmijają się z rzeczywistością zachęty do sprzedaży.
W zeszłym roku na początku grudnia dostałem ofertę promocyjną gdzie był omawiany sztabka. W opisie
zachwalana jest limitowana ilość sztuk w wysokości 1 000 co jest podstawą aby
była jaka wartość kolekcjonerska (czego nie można powiedzieć obecnie o
sreberkach z NBP).
Zresztą zobaczciea
sami:
A spójrzmy jak ma
się historia tej sztabki:
- pierwsze jej pojawienie się u mnie w skrzynce pocztowej to 06.02.2008, gdzie mamy bardzo dokładny opis.
Dla tych, którym się nie chce czytać tego wszystkiego wyszczególnienie najlepszych fragmentów:
"Adam i Ewa
to wyjątkowa inwestycja, której wartość rośnie wraz z siłą Twojego uczucia.
Doskonała lokata kapitału na współną przyszłość. Nie zwlekaj, już dziś wejdź na
ścieżkę wzrostów. Pamiętaj czas to pieniądz. (...) Pośpiesz się, tych sztabek
nie wystarczy dla wszystkich zakochanych."
Później pojawia
się w kolejnym mailu z 15.12.2010, tym razem z ceną 279 zł (tutaj rzeczywiście
promocja całkiem całkiem).
I kolejny email,
tym razem 02.02.2011, tym razem tylko, że promocja -20% (niestety nie znam
ceny wyjściowej, ale założę się że oscylowała koło 400 PLN).
Obecnie sztabki te
nadal są w sprzedaży (jak widać starczyło dla wszystkich zakochanych chcących to kupić), w cenie 499
zł. Ale jeszcze miesiąc temu można było kupić za kwotę niewiele
niższą. A jak ze sprzedażą?
Na allegro jest
jakaś osoba, która próbuje to sprzedać jednak, ze znikomym skutkiem (link1 i link2).
Z śmiesznych faktów proszę zwrócić uwagę jak ewoluuje przeznaczenie sztabki- od monety na święto zakochanych, poprzez znakomity prezent pod choinkę, aż po wigilijną klasykę:)
Oczywiście
historia powyższej sztabki nie oznacza, że na numizmatach kolekcjonerskich nie
da się zarobić, ale aby taka sztuka się udała, trzeba mieć większe rozeznanie
rynku, a nie tylko łapać marketingowe slogany sprzedawców, które z
rzeczywistością zazwyczaj mają niewiele współnego.
Więc, moim zdaniem,
jeżeli chcemy inwestować w srebro odpuśćmy sobie wszelkie numizmaty i kupujmy
tylko monety bulionowe, bo tylko to mamy szansę sprzedać po cenie zbliżonej do
ceny spot. Byłbym przeciwny nawet srebrnym sztabko. A już całkowicie
odpuszczałbym sobie srebro w monetach z PRL sprzedawane na kg, bo o ile złotnikiem
nie jesteśmy to sprzedamy to co najwyżej jako srebrny złom.
Natomiast dla tych co chcą kupić srebro, niedługo króciutki poradnik jak i gdzie najlepiej kupić ten szlachetny metal.